Klęczą: Zbigniew Grata; Piotr Sirko; Jan Kwaśnicki
Jubileuszowy V Zjazd Brodzian odbył się w Wiśle w dniach 19 i 20 maja 1997 r. Większość uczestników przyjechała już po południu 18 maja, a ostatni opuścili hotel 21 maja po obiedzie. Przyjechali z różnych stron Polski, sześć osób z USA i jedna z Londynu. Gościnny hotel "Start" nie pomieścił wszystkich 75 osób, kilka musiało zamieszkać w sąsiedniej willi.
Zjazd rozpoczęliśmy od uroczystej Mszy św. w intencji brodzian w kościele parafialnym. Wzruszające kazanie wygłosił ks. dziekan. Śpiewaliśmy chóralnie nasze pieśni, a solową arię zaśpiewała nam miłym sopranem brodzianka Henryka Chmielarz-Krzan. W "Starcie", po powitaniu przez organizatorkę uczestników, zwłaszcza przybyłych na Zjazd po raz pierwszy, osoby towarzyszące i sympatyków - chwilą ciszy uczciliśmy pamięć tych, którzy odeszli od nas w tym roku. Są to:Irena Turczyn we Wrocławiu, Jan Krotke-Kochanowski w Warszawie, Anna Lubieniecka-Różycka w Londynie, Wanda Skupień-Frey w DSS w Karniowicach pod Krakowem, Janina Nikipierowicz-Kołodziejczyk w Gliwicach, Emilia Krzyżanowska-Szpunar w Rzeszowie, Władysława Miklaszewska-Skulicz w Krakowie. Owdowieli w tym roku: Irena Wendorf-Zacharewicz, Danuta Bazielich, Marek Giera i Bolek Niemczewski Każdemu ze zmarłych poświęciliśmy garść wspomnień. Podczas Zjazdu nadeszła wiadomość o śmierci Romualda Pilszaka w Katowicach.
Anula Andrzejewska na zmianę z Danusią Bazielich odczytały fragmenty nadesłanych listów. Z Buenos Aires telefonicznie życzenia przekazał Tadzio Misiak i Basia Różycka (córka śp. Nusi Lubienieckiej z Londynu). Telegramy przysłali: Zosia Wolnik-Prugar, Jacek Grzybowski i Krystyna Stanieczek (sponsorka i sympatyczka brodzian). Napisała Zdzicha Łotocka z Warszawy, Irena Wendorf-Zacharewicz z Zabrza, Luba Zawiślakowa z Gliwic, Danuta Grzybowska z Gliwic, Stanisława i Zbigniew Tymiczowie z Lublina (zmienili miejsce zamieszkania!), Jadwiga Wolnik- Mueller z Gliwic, Lilka Maniówna-Kulesza z Gdańska, Bela Adler z Filadelfii, Janina i Tadeusz Irzabkowie z Niepołomic, Marysia Karpluk z Krakowa, Stanisława Bednarowska-Sołtysik z Gdyni, Tadeusz Mrygłodowicz z Gdańska, Urszula Andrejczuk z Rzeszowa, Anna Bednarowska i Maria Kowalewska z Wrocławia, Bolesław Mędrkiewicz z Damnicy. Antoni Turczyn z Wrocławia z życzeniami przysłał piękne wspomnienie o swojej zmarłej siostrze Irenie. Władysław Hawran dołączył do listu udokumentowaną zdjęciami historię trzech pokoleń rodowitych brodzian i własny obszerny życiorys Polaka-Tułacza. Wanda i Halszka Żuromskie z pozdrowieniami przysłały 12-stronicowe wspomnienia szczęśliwych lat (1929 - 1935), przeżytych w Brodach.
Uczestniczący po raz pierwszy w Zjeździe, przedstawiając się przypominali nam miasto Brody i jego mieszkańców. Nieobecny na Zjeździe Jerzy Hebda z Londynu przypomniał nam Brody w swoim wierszu: "Myślą uciekam w odległe dzieje". Rozdano uczestnikom kserokopie części wstrząsających wspomnień Bukowskiego - naocznego świadka holocaustu Żydów w Brodach: "Czarny rok, czarny dzień".
Tradycyjnie przed obiadem pozowaliśmy do pamiątkowego grupowego zdjęcia. W programie popołudniowych narad mieściły się sprawozdania z zespołowych i indywidualnych poczynań na rzecz rodaków w Brodach. Organizatorka Zjazdu prowadziła rozległą korespondencję i udzielała informacji brodzianom w kraju i zagranicą. Wymieniała listy z ks. Kwiatkowskim z parafii Wójcice k. Otmuchowa, który wyjeżdża na misje duszpasterskie na Kresy. Był także w Brodach. W sprawach pomocy Brodom korespondowała z kanclerzem Metropolii Lwowskiej ks. Marianem Buczkiem i ks. Wiesławem Wójcikiem TCHR z Zespołu Pomocy Kościelnej dla Katolików na Wschodzie w Warszawie. Wysłała sprostowanie do "Głosu Krakowskiego" w sprawie mylnej informacji o obecnej sytuacji rzymskokatolików w Brodach.
Danuta Bazielich i Wiesława Golisz-Dzikiewicz dbają o dokumentację przychodów i rozchodów naszej wspólnej kasy, opartej na dobrowolnych datkach, pochodzących od brodzian i sympatyków i na procentach w PKO.
Przedpołudnie drugiego dnia poświęcono kilku wspólnym sprawom. Zbigniew Iłowski wygłosił zaległe od ub. roku opracowanie o działalności AK na ziemi brodzkiej. Byli obecni wśród nas bohaterowie tamtych wydarzeń: Marian Kwaśnicki - pierwszy komendant AK i jego brat Stanisław. Przypomniano również odważną ofiarność Zdzichy Łotockiej i jej brata Stefana.
Na apel o pisanie listów do prezydenta Kwaśniewskiego przed jego spotkaniem z prezydentem Kuczmą w Kijowie z przypomnieniem mu jego zainteresowania zagwarantowaniem Polakom z Ukrainy pełnych praw, w tym zwrotu obiektów sakralnych - wysłano co najmniej 20 listów. Czy będzie to skuteczna interwencja - czas okaże. Sytuacja rzymskokatolików w Brodach ostatnio pogorszyła się i jest najbardziej tragiczna w całej archidiecezji lwowskiej. Na polską Mszę św. pod gołym niebem (odprawianą przez ks. Szpaka niestety po rusku) nie mogą dojechać wierni z okolic, bo pod pretekstem oszczędzania zlikwidowano ranny niedzielny autobus. Drewno zgromadzone na budowę obiecywanej kaplicy zdążyło już zbutwieć. Mimo wszystko nie tracimy nadziei, że nasze uporczywe pukanie do różnych drzwi nie pójdzie na marne.
Przedyskutowaliśmy sprawę nazwy Ułanów Krechowieckich, która przylgnęła do 22 pułku Ułanów Podkarpackich w Brodach. Nie zdołaliśmy rozwiązać tej historycznej zagadki. Może zrobi to ktoś z czytających?!
Wspólne obrady zakończyła ożywiona dyskusja wokół pomysłu Zbigniewa Kościowa postawienia pomnika Józefa Korzeniowskiego na ziemiach zachodnich. Przez cały rok skutecznie zabiegał Zbigniew Grata u władz miejskich w Brzegu o zgodę na postawienie tam pomnika brodzianina (szkoda tylko, że nawet brodzianie mylą go z Józefem Conradem!). Wykonawstwa podjął się brodzianin Józef Niedźwiedzki z Warszawy. O powodzeniu całej akcji rozstrzygnie znalezienie zamożnego sponsora. Na razie brak nawet przybliżonego kosztorysu całej inwestycji. Sprawa pomnika pozostaje więc nadal otwarta. Tak samo otwartą sprawą pozostaje miejsce kolejnego Zjazdu brodzian. Nieoficjalnie możliwość zorganizowania Zjazdu w Miliczu wyraziła Lala Westówna - Klementyna Dominas. Anna Andrzejewska po raz piąty opisała przebieg spotkania w potężnej Kronice Zjazdowej.
Ładna wiosenna pogoda sprzyjała autokarowej, prawie trzygodzinnej wycieczce na Równicę. Dobra widoczność pozwoliła na podziwianie piękna Beskidu Śląskiego. Wszyscy uczestnicy Zjazdu po "naładowaniu własnych akumulatorów" w przyjaznej atmosferze w gronie bliskich osób - w dobrym stanie zdrowia i w pełni zadowoleni - rozjechali się z nadzieją spotkania za rok.